Psychoterapię zwykło się traktować jako sposób na wyjście z trudnej sytuacji emocjonalnej i życiowej, pozbycie się dokuczliwych objawów, lęków, wyjście z depresji.
Można też myśleć o psychoterapii jako metodzie pozbycie się skutków przeszłych, trudnych lub traumatycznych doświadczeń. Bywa też tak, że z różnych powodów zabrakło w naszym życiu opieki i wsparcia rodziców i dzisiaj nie umiejąc tego przyjąć od innych ani im dać czujemy się nieszczęśliwi.
Nikt nie jest w pełni zdrowy. Nikt nie radzi sobie dobrze w każdej sytuacji, nie radzi sobie w każdej sytuacji. Każdy przeżywa trudne momenty i kryzysy. Każdego z nas coś uwiera, kogoś tracimy i cierpimy z tego powodu. Smutek, przygnębienie jest naturalny w takiej sytuacji. Problem pojawia się, gdy stany pogorszonego nastroju, frustracji lub objawów somatycznych utrzymują się dłużej i uniemożliwiają codzienne funkcjonowanie. Źle śpię, budzę się po kilka razy w nocy i potem nie mogę zasnąć, rano jestem nie wypoczęta. Mam problemy z koncentracją, boję się wielu rzeczy, czuję się niepewnie, towarzyszy mi nieuzasadniony niepokój. Stan, w którym nie wiemy co się z nami dzieje, dlaczego jest tak źle i wszystkie dotychczas stosowane środki i sposoby nie działają. To pora, by przyznać się przed sobą, że potrzebna jest pomoc z zewnątrz.
Czasami nasze objawy przypominają te somatyczne. Jakiś ból, złe samopoczucie, osłabienie, bolące mięśnie skłaniają nas do wizyty u lekarza specjalisty. Niekiedy ten zaleca szereg badań ale one pokazują, że nie tu leży problem. Wielu lekarzy odsyła już do psychologa. Wielu z nas ten pomysł się nie podoba, „Nie jestem przecież jakimś świrem” – myślimy.
Skąd te problemy emocjonalne i objawy somatyczne się biorą? Źródła mogą być różne. Mogliśmy nie mieć szczęścia i urodzić się w rodzinie, w której ktoś nadużywał alkoholu lub używał przemocy fizycznej lub psychicznej i wtedy rozwinąć się mogły u nas różne predyspozycje, takie jak ciągłe napięcie i poczucie zagrożenia, nadodpowiedzialność lub stany lękowe. Towarzyszą nam one w późniejszym życiu odbierając poczucie własnej wartości, umiejętność konstruktywnego rozwiązywania problemów, radzenia sobie z emocjami.
Mogło być też tak, że dom w którym wyrastaliśmy wyglądał na normalny, nie było tzw patologii, a jednak mamy duże problemy. Na przykład matka sama surowo wychowana nie potrafiła okazać uczuć i zbudować tzw. ufnego przywiązania w relacji z dzieckiem. Była zdystansowana i chłodna, a my brak miłości z jej strony traktowaliśmy jako naszą winę, że to my nie zasługujemy na nią, nie jesteśmy wystarczająco grzeczni czy pilni. Inny rodzic bardzo chciał, by jego dziecko wyrosło na kogoś poważanego, zostało lekarzem lub prawnikiem. W dobrej wierze wprowadzili dyscyplinę i zasady w ramach których syn czy córka mieli się poruszać, by osiągnąć cel. Często jednak aspiracje rodziców nie pasowały do możliwości lub pragnień dziecka i je unieszczęśliwiały. W efekcie budowały w dziecku przekonanie, że jest „nie takie”. Akceptacja rodziców do pewnego wieku jest dla dziecka bardzo ważna. Jej brak rujnuje obraz siebie dziecka. Można by mnożyć przykłady, kiedy dziecko doznaje krzywdy w procesie wychowania, co skutkuje zaburzeniami osobowości, zaburzeniami nastroju, jedzenia i in.
W dorosłym życiu na ogół za późno na wprowadzanie zmian w rodzinie pochodzenia. Wtedy ratunkiem jest terapia. Można w niej wrócić do tych złych elementów życia rodzinnego i bardziej świadomie obejrzeć, co na prawdę nam się przytrafiło, odnaleźć wyparte uczucia, zaadresować je do właściwych osób. Można rozpoznać niekonstruktywne wzorce relacji w rodzinie, oparte na unieważnianiu naszych potrzeb i uczuć.
Wiele naszych uczuć szczególnie tych trudnych bywa wypartych, czyli nieświadomych. Możemy mieć wtedy poczucie bycia nie kompletnymi i nie rozumieć siebie. Ktoś ma silne lęki związane z obawą przed bakteriami, które atakują jego lub które niszczą innych wokół. Pacjent doświadcza lęku, który towarzyszy tym wyobrażeniom i całkowicie w nie wierzy. Samodzielnie nie jest w stanie powiązać tych objawów z nagromadzoną agresją z okresu dzieciństwa, kiedy to był ignorowany lub co gorsza musiał opiekować się rodzicami i ich potrzeby realizować jako najważniejsze.
Ok, przeanalizujemy nasze dziecięce traumy i co dalej. Nasza psychika działa tak, że nie rozwiązane problemy wewnętrzne wiążą naszą energię psychiczną lub inaczej mówiąc dają o sobie znać poprzez objawy, pogorszony nastrój lub nieumiejętność zbudowania bliskiej relacji z drugą osobą. Taki problem wewnętrzny mógł powstać, gdy chcieliśmy sprostać oczekiwaniom rodziców związanymi z ich potrzebami posiadania wybitnego dziecka, które zostanie słynnym profesorem lub lekarzem, a własnymi pragnieniami poświęcenia się muzyce. Lojalność wobec rodziców i chęć nie utracenia ich miłości każe nam wybrać to co dobre dla nich. Ta decyzja jednak pociąga za sobą gniew, który wypieramy, by zachować przychylność rodziców, gniew związany z utratą możliwości realizowania własnego potencjału twórczego. Te zepchnięte do podziemia uczucia muszą być wydobyte i wyrażone w procesie terapii. To otworzy dostęp do własnych twórczych zasobów i umożliwi odnalezienie siebie i życie swoim życiem. Można nie rozpoznawać i nie wyrażać własnych potrzeb i uczuć i w efekcie wieść samotne życie, lub borykać się wciąż na nowo z rozpadającymi się związkami.
Ważnym elementem wszystkich opisanych sytuacji jest cierpienie, lęk, poczucie bezradności. Terapia pozwala zobaczyć te autodestrukcyjne procesy wewnętrzne i zastępować je innymi, bardziej konstruktywnymi. Uczymy się, że można i warto wyrażać uczucia i pragnienia, że nie należy ich ignorować, że można dbać o siebie i wymagać szacunku od innych. Że mamy prawo do własnych wyborów i decyzji nawet jeżeli nie wszystkich one zadawalają. Uczymy się też tego, że inni mają takie same potrzeby i prawa. Nie jest to łatwa droga i zmiany nie zachodzą wraz z rozpoznaniem swojego świata wewnętrznego. Potrzebny jest czas na wprowadzanie nowych sposobów reagowania, nowych wzorców pozwalających na budowanie bliskich relacji. Terapia jest szansą na lepsze, bardziej satysfakcjonujące życie. Wielu pomaga. Warto próbować.
Barbara Jakubowska